Znajdowałem
się w czarnym pomieszczeniu. Próbowałem wymacać, cokolwiek, co rozświetliłoby,
prawdopodobnie, pokój. Znalazłem włącznik i przycisnąłem. Niestety bez żadnego
rezultatu. Zdziwiłem się. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Ponowiłem
czynność kilka razy. Po raz kolejny nic. Odpuściłem i usiadłem na ziemi.
Nie mam pojęcia ile tam siedziałem, ale w
pewnym momencie usłyszałem, jak ktoś Podklucza drzwi. Wstałem i ruszyłem w
stronę, z której dochodził dźwięk. Poczułem jakbym przez coś przechodził;
bardzo dziwne uczucie.
Stałem przez chwilę nasłuchując odgłosów
dochodzących kilka kroków ode mnie. W pewnym momencie zapaliło się światło.
Przede mną stała wysoka brunetka. Ubrana
była w czarny płaszcz, czarne spodnie i również czarne buty. Wpatrywałem się w
nią z szeroko otwartymi oczami; była naprawdę piękna. Najwidoczniej mnie nie
zauważyła, ponieważ nie zareagowała.
Wykorzystałem okazje i rozejrzałem się po
pomieszczeniu. Było białe. Spostrzegłem wieszak i małą komodę. Wróciłem
wzrokiem do dziewczyny. Ściągała właśnie buty. Po zakończonej czynności,
obdarzyła mnie tylko krótkim spojrzeniem i niewzruszona przeszła obok. W tej
chwili zrozumiałem wszystko, nie mogła mnie zauważyć, ponieważ byłem duchem.
Zrezygnowany podążyłem za nią.
Siedziała na łóżku rozmyślając.
Obejrzałem pokój. Czarny. Zero kontrastów.
Wszystko, dosłownie wszystko było czarne. Jedynym, co wydawało się nie pasować
w tym momencie do reszty, była lampka wcześniej zapalona przez dziewczynę. Nie
wnosiła ona jednak dużo światła do jej azylu. Lampka stała na małej szafce, tuż
obok dwuosobowego łóżka, natomiast naprzeciwko tego mebla stała duża szafa,
prawdopodobnie z ubraniami. Okna były zasłonięte czarnymi roletami.
Postanowiłem usiąść obok dziewczyny.
Przeniosłem moje oczy znów na jej osobę. Nie wiedziałem jak mam się zachować,
co robić. Może powinienem wyjść? Czułem się jakbym naruszał jej przestrzeń
prywatną. Jednak nie potrafiłem odwrócić od niej wzroku. Była naprawdę piękna.
Miała w sobie to coś, co się podoba facetom. Oczy dziewczyny wpatrywały się
teraz we mnie. Bynajmniej tak to wyglądało. Postanowiłem odwrócić się i zobaczyć,
co znajduje się za mną. Niestety nic tam nie było. Głos dziewczyny sprawił, że
odwróciłem się oszołomiony i spojrzałem na nią.
-Patrzę na ciebie idioto.
Zatkało mnie. Sądziłem, że mnie nie widzi.
Jednak się myliłem. Ona najzwyczajniej w świecie mnie widziała. Z moich ust
wydobył się cichy jęk zdziwienia. Skoro mnie widziała, dlaczego nie powiedziała
nic wcześniej? Dlaczego nie przestraszyła się? W końcu byłem jej obcy i w
dodatku stałem w jej domu. Setki pytań chodziło po mojej głowie. Na żadne z
nich nie potrafiłem odpowiedzieć.
-Ty mnie widzisz?- Spytałem zdziwiony. Po czym
dodałem: -To nie możliwe, przecież jestem duchem.
Musiałem wyglądać idiotycznie. Jednak w
tamtej chwili mnie to nie obchodziło. Byłem nazbyt zdziwiony tym, co się
właśnie działo. Zauważyłem lekki uśmiech na twarzy dziewczyny.
-Tak widzę cię. Nie wiem jak to możliwe, ale
cię widzę.- Spuściła głowę, głośno westchnęła, po czym kontynuowała: -Od
dziecka widzę duchy. Ma to swoje plusy i minusy. Nie chcę jednak o tym mówić.
Starałem się zrozumieć, jednak nie
potrafiłem. Po prostu przytaknąłem. Niechciała mówić, więc widocznie wiązały
się z tym przykre dla niej wspomnienia. Nie mogłem jej zmusić. To jej decyzja.
Może jak mnie lepiej pozna to się trochę na mnie otworzy i opowie. Musiałem
odpuścić inaczej pomyślałaby, że jestem nachalny. Tego nie chciałem. Przez
moment siedzieliśmy w niezręcznej ciszy. Postanowiłem ją zakończyć i nawiązać
jakikolwiek kontakt z dziewczyną.
-A tak w ogóle to jak masz na imię?
Podniosła na mnie wzrok. To, co zauważyłem w
jej spojrzeniu, było niesamowite. Ona była mi wdzięczna. Nikt wcześniej tak na
mnie nie patrzył. Nikt nigdy nie był mi wdzięczny. Mimowolnie kąciki moich ust
uniosły się ku górze. Gdy brunetka to zauważyła, zrobiła to samo. Miała
niesamowity uśmiech, a w dodatku zabójcze dołeczki.
-Jestem Lilith Thomson, ale mów mi Lili.-
Zaśmiała się.- A ty?
-Ja jestem Calum Hood, a jak chcesz to
możesz mi mówić Cal.- Uśmiechnąłem się do niej jeszcze szerzej.
Patrzyliśmy przez chwile na siebie, gdy
nagle dziewczyna odwróciła wzrok. Zrozumiałem, że coś musiało się stać. Tylko,
co?
-Czy zrobiłem coś nie tak, Lili?- Zapytałem
zaniepokojony.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
Widziałem, że coś ją trapi i nie zamierzałem odpuścić. Nie tym razem. Nie potrafiłem patrzeć jak cierpi. Była mi
potrzebna. Chciałem ją mieć przy sobie szczęśliwą. Taka była mi potrzebna.
Musiała mi pomóc, a w takim stanie nie potrafiłaby. Byłem tego pewien.
-W takim razie, co się stało? Powiedz mi,
proszę.- Błagałem brunetkę.
Spojrzała na mnie smutno i powiedziała:
-Po prostu przypominasz mi kogoś, kogo
niedawno straciłam.- Powiedziała, a po jej policzku spłynęła samotna łza.
Chciałem otrzeć policzek Lilith swoim kciukiem. Jednak moje próby poszły na
marne. Nie mogłem jej dotknąć. Moja ręka
znikała w jej policzku. Znowu poczułem to okropne uczucie przechodzenia przez
coś. Od razu odsunąłem rękę. Dla niej też musiało to być nieprzyjemne. Tak mi
się zdawało. Ona jednak uśmiechnęła się i stwierdziła, że jestem zimny. I tyle.
Chciałem ją czuć, tak, jak ona czuła mnie. W tej chwili pragnąłem jej
dotknąć. Chciałem wpleść palce w jej
kruczo-czarne loki. To, co czułem w tamtym momencie było dziwne. Nigdy tak nie
reagowałem na dziewczynę. Jednak Lili miała w sobie coś, czego nie miały inne
dziewczyny, które do tej pory spotykałem. Była… była inna. Nie znałem jej, ale
śmiało mogłem stwierdzić, że była inna, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Och… Calum ogarnij się!
Skarciłem samego siebie w myślach.
-Chcesz o tym porozmawiać?
-Nie, Calum, nie chce. Już mam dość płaczu.
Ja po prostu nie chcę już cierpieć.
Skinąłem głową, w geście, że zrozumiałem. Niechciałem
jej męczyć, była wystarczająco poruszona tym, co jej chodziło po głowie. Byłem
jednak ciekawy, kto to był, co dla niej znaczył i co ich łączyło. Jednak nie
miałem serca poruszać tego tematu, gdy patrzyłem na rysujący się na jej twarzy
ból. Nagle dziewczyna ziewnęła.
-Och… pójdę już chyba spać. Jest strasznie
późno. – Powiedziała.
Spojrzałem na nią pytająco. Nie miałem
pojęcia, która była godzina. Dziewczyna podświetliła swojego iPhona i
skierowała w moją stronę. Była godzina 23:53. Nie wiedziałem, kiedy ten czas
tak szybko upłynął. Lilith spojrzała na mnie znacząco. Zrozumiałem, że mam
opuścić pokój, ponieważ chce się przebrać. Tak też zrobiłem. Przeszedłem przez,
co oczywiście wiązało się z tym strasznym uczuciem, i znalazłem się w salonie.
Ścian miał biało-czarne. Naprzeciwko mnie stała kanapa, na której postanowiłem
się rozgościć. Dosłownie padłem na mebel. Naprzeciw mnie na ścianie zawieszony
był telewizor. Sięgając po pilot od sprzętu wrócił tam ten dzień. Obrazy w
mojej głowie szybko się przewijały. Nie mogłem nic z nich wyczytać. Wiedziałem
jednak, że to na pewno było to wydarzenie, które sprowadziło mnie tu, do Lilith
Thomson. Tylko, dlaczego? Co ona miała w sobie, czego nie miał ktoś inny? Nie,
to głupie. Ona przecież nie była jak inni. Była kimś zupełnie nietypowym. Jak
to się stało, że znałem ją może godzinę albo mniej, a ona już zajęła wszystkie
moje myśli? Ta dziewczyna doprowadza mnie do szaleństwa. Ma w sobie coś, co
przyciąga.
Wyrwałem się z zamyślenia i oparłem plecami
o kanapę. Dopiero teraz spostrzegłem małą ramkę ze zdjęciem, znajdującą się na
małej szafce tuż pod telewizorem. Podszedłem do mebla i przyjrzałem się ramce.
Fotografia przedstawiała dwie jednakowe dziewczynki w wieku około 11 lat. Miały
kruczo-czarne loki i kredowobiałą cerę. Były ubrane w śliczne hebanowe
sukienki, co uwypuklało ich bladość. Były szczęśliwe, albo bardzo dobrze
udawały. Za nimi znajdowało się wielkie drzewo, o które się opierały plecami.
Ich twarze wydawały mi się znajome. Próbowałem sobie przypomnieć czy, aby na
pewno ich gdzieś nie widziałem. Jednak w mojej głowie była pustka. Spojrzałem
jeszcze raz na bliźniaczki, gdy nagle za moimi plecami usłyszałem kroki.
Odwróciłem się i ujrzałem zgrabną dziewczynę w zbyt dużej męskiej koszulce z
włosami upiętymi w byle, jaki kok. Lili wyglądała tak seksownie, że trudno było
mi się opamiętać. Speszony odwróciłem wzrok. Trudno było mi jednak na nią nie
patrzeć. Moje bolały, gdy na nią nie patrzyłem.
Nie mogłem pozwolić sobie na taką katorgę. Znów na nią patrzyłem. Ona na
mnie też. Staliśmy tak przez chwile wpatrując się w siebie nawzajem. Poczym
wypaliłem:
-Ślicznie wyglądasz.- Przyrzekam, że jeżeli
w tej chwili miałbym ciało to na sto procent napłynęłaby mi krew do twarzy. Jak
mogłem palnąć coś tak głupiego? Uzna mnie teraz za napalonego zboczeńca.
-Dzięki.-Odpowiedziała krótko podchodząc do
mnie.- Co robiłeś, jak się przebierałam?
Spojrzałem na fotografie. Brunetka podążyła
za moim wzrokiem, a gdy już dotarła do celu uśmiechnęła się lekko. Przez
dłuższą chwile nie odrywała spojrzenia od zdjęcia, jakby nad czymś myślała.
Otrząsnęła się jednak jakby ktoś właśnie oblał ją zimną wodą. Rozbawiło mnie to
trochę, mimo wszystko nie dałem po sobie niczego poznać. Czekałem przez moment
na jej reakcje, chciałem wiedzieć, kim są te dziewczynki, miałem nadzieję, że
mi opowie. Ona znów jednak stała jakby nigdy nic i patrzyła na fotografię. Postanowiłem,
więc zapytać. Spojrzałem na Lilith, a następnie na zdjęcie. Jak mogłem
wcześniej nie zauważyć podobieństwa? To była ona, bynajmniej jedna z nich była
dziewczyną stojącą w tej chwili przede mną. Kim w takim bądź razie była ta druga?
To, że była jej lustrzanym odbiciem to oczywiste. Jednakże gdzie teraz była?
Chciałem wiedzieć o jej siostrze jak najwięcej. Tylko, dlaczego? Może, dlatego,
że były tak bardzo do siebie podobne. A więc po świecie chodziły dwie takie
piękności? Jak to się stało, że na żadną nie wpadłem wcześniej? „Wrócisz, ale nie do swojego ciała. Będziesz duchem.
Wyślę cię do innego miejsca na świecie, abyś nie cierpiał patrząc na to
wszystko, co się teraz dzieje po twoim wypadku.” –W
mojej głowie zadźwięczały słowa Olivera. Czyli nie byłem w Australii? W takim bądź
razie gdzie? Musiałem to wiedzieć.
-Gdzie jesteśmy?
Wyrwałem ją z zamyślenia. Spojrzała na mnie
załzawionymi oczyma. W jej brązowych tęczówkach widziałem ból.
-Myślałam, że zapytasz raczej o zdjęcie.- Powiedziała
przygnębiona. Nie tym, że nie zapytałem o zdjęcie, tu chodziło raczej o coś
innego.- Jesteśmy w Londynie.
No, mój anioł stróż nie próżnował, naprawdę
wysłał mnie w inne miejsce na świecie. Czy ostatecznie musiał mnie wysłać aż
tak daleko? Właśnie teraz zacząłem tęsknić za moim małym przytulnym
mieszkaniem. Również w tym momencie zaczęło mi brakować nawet mojego szefa,
który był okropny i, którego nie raz miałem ochotę zabić. Właśnie teraz za nim
tęskniłem. Brakowało mi wygłupów z kumplami, mojej siostry, rodziców. Dopiero
teraz zrozumiałem, co się stało. Żałowałem. I pomyśleć, że to wszystko przez
moją głupotę i lenistwo. Mogłem zwolnić, co prawda spóźniłbym się do pracy i
miałbym słuchane od szefa, ale bym żył… i nie poznałbym Lilith Thomson. Z moich
ust wyrwało się głośne westchnienie. Nie wiem, co powinienem teraz czuć, wiem
tylko, że wszystko stało się dla mnie w tym momencie nie ważne. Miałem ochotę
usiąść i płakać, albo po prostu zniknąć. Chciałem być po prostu sam i móc to
wszystko przemyśleć. Z rozmyślania wyrwał mnie aksamitny głos mojej
towarzyszki.
-To jest moja siostra. Ma na imię Danielle.
Wiesz… ona jest w śpiączce. Lekarze mówią, że nie ma szans, aby się obudziła,
ale ja nie potrafię przestać wierzyć. Ciągle siedzi we mnie ta głupia nadzieja.
-Ważne, że wciąż ją masz, że wciąż wierzysz
i nie odpuszczasz.- Próbowałem ją pocieszyć, dodać otuchy. Nie potrafiłem
powiedzieć nic innego. Za bardzo byłem przygnębiony tym, co ja straciłem. Tak,
wiem, byłem strasznie egoistyczny, ale nie potrafiłem myśleć o niczym innym jak
o tym, co czują moi biscy. Ona też cierpiała. Patrząc na nią mogłem zobaczyć,
co przeżywają, ci, którzy kogoś stracili. Ja byłem w odwrotnej sytuacji. To ja
opuściłem ciało. Czyli moje ciało pozostawało w śpiączce? Nie mogło być
inaczej. Przecież, gdybym umarł naprawdę, to by mnie pochowali i nie miałbym
szans na powrót, a przecież o to właśnie walczył mój anioł.
-To trochę dziwne dla mnie, że jej jeszcze
nie widziałam. Minęło ponad pół roku, a ona się jeszcze nie pokazała. Była
jedyną osobą, która mnie rozumiała. Tak bardzo mi jej brakuje.-Powiedziała
rozpłatując się. Miałem ochotę wziąć ją w objęcia. Wiedziałem jednak, czym to
się skończy, więc nawet nie próbowałem. Było mi jej szkoda. –Twoja rodzina
pewnie też za tobą tęskni. To takie straszne, nie wiedzieć, gdzie znajduje się
dusza twojej ukochanej osoby. To boli Calum. Tak okropnie cierpię. Co dzień
zastanawiam się czy ją kiedyś znowu zobaczę, czy będę z nią mogła kiedyś
jeszcze porozmawiać. Najbardziej zastanawia mnie to, dlaczego mi się nie pokazała.-Powiedziała
wtulając się we mnie. Nie wiem… po prostu nie mam pojęcia, jak ona to zrobiła,
ale nie przeleciała przeze mnie. Trzymała mnie. Mocno mnie przytulała.
Podniosłem rękę i spróbowałem ją delikatnie pogłaskać po plecach. Na marne.
Podniosła głowę, spojrzała mi w oczy poczym powiedziała- Musisz sobie
wyobrazić, że twoja ręka jest rzeczywista. Wtedy będziesz mnie mógł dotknąć. –Tymi
słowami odkryła przede mną nowe horyzonty, których dotychczas nie potrafiłem
odgadnąć. A więc to tak mogłem coś dotknąć. Postanowiłem wypróbować swoje nowe
możliwości. Skupiłem się najbardziej, jak potrafiłem i zacząłem myśleć o mojej ręce,
jako rzeczywistej, prawdziwej. Poczułem dziwny dreszcz w kończynie. Spojrzałem
na nią. Zaczęła nabierać wyraźnych kolorów. Niebyła już wyblakła. Uśmiechnąłem
się pod nosem. I pogłaskałem dziewczynę po plecach. Ona natomiast ponownie
wtuliła się w mój tors. Czułem ją. Była to najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mi
się, odkąd tu byłem. Chciałem ją dotknąć, a teraz mogłem ją dotknąć i w dodatku
tulić do siebie. Chciałem, aby ten moment trwał wiecznie.
Zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się. i tyle
OdpowiedzUsuńSwietnyyyy <3
OdpowiedzUsuńUuu jest coraz ciekawiej :) Bardzo świetny jest Twój blog.:)
OdpowiedzUsuń@KateMartyna
Świetny ❤
OdpowiedzUsuń