17.11.2014

Rozdział 3



   Siedzieliśmy przez dłuższą chwile w milczeniu, wpatrując się w siebie. Chciałem wiedzieć, co ją tak wzburzyło, ale nie chciałem jej ranić. Nie potrafiłem nawet dobrać odpowiednich słów. Nie chciałem wyjść na osobę bez uczuć. Musiałem wytrzymać bez tych informacji. Jednakże było mi ciężko. Tyle różnych scenariuszy chodziło mi po głowie. Większość z nich musiałem wykluczyć, ze względu na jej reakcje, no, bo w końcu, gdyby jej siostra się obudziła nie biegła by nigdzie z nożem. Chociaż? Może przed tym, jak jej siostra zapadła w śpiączkę, mocno się pokłóciły? Nie mam pojęcia. Nawet nie wiem, dlaczego jej siostra jest w śpiączce. Kiedy poruszałem ten temat zeszłej nocy, zamykała się w sobie na pewien czas, albo dawała wymijające odpowiedzi, bądź też zmieniała temat. Musiało się coś za tym kryć. Ta dziewczyna coś ukrywała. I w ogóle skąd tyle agresji w tak drobnej istocie? Coraz bardziej utwierdzałem się w tym, że coś musiało jej się stać, albo ktoś ją skrzywdził. Tylko, kto mógłby posunąć się do czegoś takiego? Moje myśli stawały się coraz bardziej mroczne. Przed oczami miałem różne straszne obrazy. Widziałem jak ktoś ją gwałci, bije i inne straszne rzeczy. W głębi duszy miałem tylko nadzieję, że to wszystko to sprawka mojej głupiej wyobraźni, a ta dziewczyna miała szczęśliwe dzieciństwo i resztę dotychczasowego życia.
   Na twarz Lili wstąpił okropny grymas cierpienia. Nie wytrzymałem. Musiałem wiedzieć. To było silniejsze ode mnie.
   -Co on chciał? Po co dzwonił?
   Dziewczyna zwiesiła głowę. Nic nie mówiła. Nie umiałem określić, czy się zastanawia nad tym, czy mi powiedzieć, czy może próbowała dobrać odpowiednie kłamstwa, a może jednak powstrzymywała emocje. To było dla mnie niewyjaśnione w tam tej chwili. Ta dziewczyna stawała się dla mnie coraz większą zagadką. Myślałem, że już wiem o niej sporą część rzeczy, które były potrzebne do tego, aby żyć spokojnie przez ten czas, a tu się okazało, że to dopiero czubek góry lodowej. Nie chciałem zatonąć jak „Titanic”. Chciałem ją tylko poznać, ale to nie było takie proste. Może po prostu powinienem dać jej czas, a ona w miarę jego upływu zacznie się otwierać i mi zaufa. Została tylko kwestia tego, ile ja tego czasu miałem? Może kilka lat, a może tygodni. Nie miałem pojęcia.
   -On powiedział, że…- przerwała szlochając. Próbowała się uspokoić, co tylko pogarszało sytuację.
   -Cii…- powiedziałem przygarniając ją w swoje objęcia. Uległa i już po chwili wtulała głowę w moje ramie.- Uspokój się… powiesz mi później, jak już się w miarę oswoisz z tą wiadomością. – „Cokolwiek ona znaczyła, czym kol wiek była” dodałem w myślach.
   Makijaż, który miała zrobiony, spoczywał teraz całkowicie na jej policzkach i szyi. Wyglądała strasznie. Zupełnie, jakby ktoś przed chwilą ją gonił z siekierą, w geście odrąbania głowy. Chrząknięciem stłumiłem śmiech, który chciał wylecieć z moich ust. To nie odpowiednia chwila na śmiech. Ona cierpiała w moich ramionach, a ja tworzyłem jakieś chore sceny w mojej głowie.
   Dziewczyna oderwała się ode mnie. Spojrzała mi w oczy i powiedziała:
   -Słuchaj… czy moglibyśmy porozmawiać o tym później?- Pokiwałem twierdząco głową i już otwierałem usta, aby coś powiedzieć, jednak Lili mnie wyprzedziła- Ja muszę iść zaraz do pracy i chciałabym, abyś został tu w domu. Nie wiem pooglądaj telewizję, albo posiedź sobie w Internecie.- Mówiąc to podeszła do szafki, na której stało zdjęcie, otworzyła szufladę i wyciągnęła laptopa. Urządzenie położyła pomiędzy nami. – Bardzo bym chciała, żebyś poszedł ze mną, ale potrzebuje trochę czasu dla siebie.
   Wstała, pocałowała mnie w czoło, szepnęła krótkie „dziękuje” i poszła do swojego pokoju. Po tym, jak dziewczyna zniknęła z mojego pola widzenia, powoli uniosłem dłoń do miejsca, w którym jej usta zetknęły się z moim czołem. Delikatnie dotknąłem miejsca, jakbym się bał, że coś może mi się przez to stać. Czułem się niczym Harry Potter, jakbym również miał jakiś symbol. Jednak u mnie tym symbolem był jej pocałunek. Miałem ochotę wyciągnąć swoją różdżkę i rzucić jakieś zaklęcie. Chciało mi się skakać, wrzeszczeć. Och… to, co ta dziewczyna ze mną robiła, było nie do opisania.
   Siedziałem kilka minut w ciszy, myśląc o dotyku jej gorących warg na moim czole. Wciąż je czułem. Miałem ochotę cofnąć czas i w kółko przewijać ten sam moment. Ten, w którym jej wargi stykają się z moją skórą. Z namysłu wyrwał mnie szelest dobiegający z korytarza. Wstałem i podążyłem za odgłosem. Już chciałem szykować się do ataku, bądź też obrony, gdy moje oczy ujrzały jej drobną osóbkę ubierającą buty. Spojrzała na mnie z lekkim, pełnym bólu uśmiechem i wyszła. Stałem tam przez pewien czas nie wiedząc, co ze sobą zrobić. W końcu odwróciłem się wracając do salonu. Usiadłem na tym samym miejscu, co wcześniej. Poczułem się strasznie zmęczony. Ciało, które nawet nie pamiętam, kiedy zmaterializowało się całe, zaczęło boleć i blaknąć. Co się ze mną do cholery działo? Czy ja znikałem? Strach przeszedł mnie całego. Nie rozumiałem, nie chciałem tego rozumieć, ja po prostu chciałem tu zostać, ona mnie potrzebowała. Dlaczego w takiej chwili? Oczywiście tęskniłem za domem, ale co się stanie z nią? Potrzebowałem odpowiedzi. Z moich ust wydobył się okropny krzyk.
   -Oliverze!!!
   Nie musiałem długo czekać. Mój anioł pojawił się po kilku minutach. Stał naprzeciwko mnie. Coś się jednak w nim zmieniło. Czegoś brakowało. Zlustrowałem go od dołu do góry. Miał na sobie zwykłe dżinsy i niebieską bluzę. Włosy opadały na czoło nieznośnymi lokami. Wyglądał jak zwykły chłopak. Jednak ja znałem jego prawdziwe oblicze. Spojrzałem na niego raz jeszcze i dopiero teraz zorientowałem się, że brakuje mu skrzydeł. Co on z nimi zrobił?
   -Haha… schowałem je.- Powiedział jakby potrafił odczytać moje myśli. Zacząłem się bać. A co jeśli on naprawdę potrafi czytać w myślach?- A więc, po co mnie tu zawołałeś? – Spytał zniecierpliwiony.
   Podniosłem ręce i zapytałem:
   -Co się ze mną dzieję?
   -Och…- westchnął, przewracając teatralnie oczami. – Jesteś wyczerpany i nie masz już energii na takie sztuczki. Wrócisz do swojej naturalnej postaci, czyli ducha. Po prostu będziesz przezroczysty i będziesz mógł przez wszystko przechodzić. A tak poza tematem, gdzie Danielle?- Powiedział rozglądając się po pomieszczeniu.
   -Jaka Danielle?- Powiedziałem zaskoczony.
   -No ta, która tu mieszka.- Powiedział powstrzymując śmiech.- No wiesz taka drobniutka, blada brunetka. Mówi ci to coś?
   Nie rozumiałem. Danielle? Jaka Danielle? Przecież tu mieszkała Lilith. Zastanawiałem się przez moment nad słowami Olivera. Dopiero po chwili przypomniał mi się moment, kiedy Lilith opowiadała mi o swojej siostrze. Miała na imię Danielle. Jednak, co on od niej chciał? Czyżby nie wiedział, że jest w szpitalu?
   -Przecież ona jest w śpiączce, w szpitalu.
   Oliver nie mógł dłużej powstrzymać śmiechu. Niemalże turlał się po podłodze. Minęło sporo czasu zanim się opanował. Byłem na niego naprawdę wkurzony. Co, do jasnej cholery, go tak śmieszyło? Przecież to poważna sprawa. Tu nie ma się, z czego śmiać. Spojrzałem na niego z oburzeniem. Podszedł do kanapy, na której siedziałem i rozgościł się koło mnie. Zapatrzył się w punkt przed sobą. Przez kilka minut trwaliśmy w milczeniu. W końcu zwrócił twarz w moim kierunku i powiedział:
   -Calum’ie, ta dziewczyna, która leży w szpitalu, to Lilith Thomson, natomiast ta, która tu mieszka, którą miałeś przyjemność poznać, to Danielle Thomson.- Już otwierałem usta, aby mu powiedzieć, że ma sobie ze mnie nie kpić, jednak on mnie wyprzedził i kontynuował, ze zwieszoną głową.-Nie powinienem cię tu zsyłać. Calum, ta dziewczyna jest chora. Zawsze zazdrościła swojej siostrze, a teraz żyje jej życiem. Ona robiła różne straszne rzeczy, ale nie ode mnie powinieneś się o tym dowiedzieć. Zapytaj jej jak wróci. Ja muszę już iść. Poukładaj to sobie, i dobrze ci radze, porozmawiaj z nią.
   Po wypowiedzeniu tych słów zniknął. Jednak miał rację, musiałem sobie to wszystko poukładać. Może to tylko głupie żarty, a on zaraz wróci i powie, że żartował. Bardzo tego chciałem w tamtym momencie. Wręcz tego pragnąłem. Cały mój świat tutaj, w Londynie, runął. Ona była chora. Tylko, na co? Z resztą to nie ważne teraz. Była chora i koniec. Potrzebowała mojej pomocy. Nie mogłem jej tak po prostu opuścić. Nie tylko ze względu na jej chorobę. Ja po prostu zaczynałem coś do niej czuć. Nie chciałem tego, ale się stało. To było jak zakazany owoc. Nie mogłeś, a jednak pragnąłeś. Tak wiele nas różniło. Ja byłem duchem, pochodzącym z Australii, ona dziewczyną po przejściach, mieszkającą w Londynie. Pragnąłem tej miłości, jednak wiedziałem, że jest niewłaściwa. Poza tym nie chciałem żyć w kłamstwie. Co jeszcze przede mną ukrywała? I dlaczego to w ogóle zrobiła? Dlaczego podszywała się za siostrę? Co miał na myśli Oliver, mówiąc, że jej zazdrościła, a teraz żyje jej życiem? Przecież były takie same, identyczne. Co mogła mieć tam ta, czego nie miała Lilith, to znaczy Danielle?

4 komentarze: