Wraz
z Jasmin siedzieliśmy na balkonie, pogrążeni w swoich myślach. Nie wiedziałem,
co mam o tym sądzić. Przeraziło mnie to, co tam przeczytałem. Chociaż do końca
nie rozumiałem, na czym ta choroba polega, bałem się. Nie wiem czego, ale się
bałem. Ta informacja zmieniła trochę moją postawę wobec Danielle. Teraz, gdy
wiedziałem o jej chorobie, nie potrafiłem normalnie się do niej zwracać.
Chciałem zostać na balkonie do czasu, aż pójdzie do pracy. Jednak wiedziałem,
że było by to tchórzowskie zachowanie z mojej strony. Wiedziałem, że prędzej
czy później będę zmuszony do konfrontacji, miałem wewnętrzną nadzieję, że uda
mi się to odroczyć na inny termin.
-Calum?- Usłyszałem delikatny i nie pewny
głos rudowłosej. –Czy ty chcesz jej powiedzieć?
Dobre pytanie. Czy ja chciałem jej o tym
powiedzieć? Niby jak? „Cześć Danielle, jak się spało? Wiesz grzebałem w twoich
rzeczach i natrafiłem na twoją kartę z informacją o twojej chorobie, ale nie
przejmuj się, nikomu nie powiem, bo i tak nikt mnie nie widzi.” Przecież wściekłaby
się na mnie za to, że śmiałem ruszyć jej rzeczy. Już nie wiedziałem, co mam
zrobić. W mojej głowie panował zupełny chaos. Pojawiały się coraz to nowsze
pytania komplikujące jeszcze bardziej całą tą sytuacje. Nie potrafiłem sobie z
tym poradzić. To było dla mnie zbyt wiele.
-Zaczekajmy z tym trochę. Wścieknie się
tylko i będzie zbędna kłótnia.-Odpowiedziałem.
-Ale… prędzej czy później będziesz musiał
jej powiedzieć. To nie zmieni faktu, że się wścieknie. Według mnie może być
tylko gorzej.
Dlaczego ona musi mieć tą cholerną racje? Westchnąłem.
Prawdopodobnie z bezsilności, która mnie w tamtej chwili opanowała. Przetarłem
twarz dłońmi. Miałem ochotę wejść pod prysznic i zmyć te wszystkie zmartwienia
z moich ramion. Chciałem, aby to spłynęło ze mnie jak woda. Odpłynęło w
nieznane i zostawiło mnie szczęśliwego. Wiedziałem jednak, że nie ma się, co
łudzić, iż będzie dobrze. Te wszystkie
problemy, których nie umiałem rozwiązać, mogły być dopiero początkiem. Gdybym
mógł tylko cofnąć czas, zwolniłbym wtedy… Ale czasu cofnąć nie mogłem. Utkwiłem
tu na niewiadomo jak długo. Dobijał mnie ten bezkres czasu. Może i kiedyś nie
lubiłem, jak ktoś wyznaczał mi terminy. Teraz jednak byłem wstanie zrobić
wszystko, aby ktoś powiedział mi jak długo tu będę. Czy życie ducha nie powinno
być spokojne, bez żadnych dramatycznych przeżyć?
Wstałem i momentalnie skierowałem się w
stronę salonu. Zasiadłem na meblu przed telewizorem. Siedziałem przez chwile w
milczeniu nasłuchując, czy Jasmin idzie za mną. Nic nie słyszałem. Postanowiłem
włączyć sprzęt. Wybrałem pierwszy lepszy program informacyjny i oglądałem. Po
chwili na ekranie ukazany został zmasakrowany samochód, a prezenterka zaczęła
opowiadać.
-W
Stolicy Australii doszło do tragicznego wypadku. Młody mężczyzna wjechał pod
duży ciężarowy samochód. Chłopak przewieziony został w stanie krytycznym do
szpitala. Lekarze w dalszym ciągu starają się uratować mu życie…
Nie wytrzymałem i wyłączyłem telewizor.
Siedziałem w osłupieniu, a przed oczami wciąż miałem zmasakrowany samochód,
łudząco podobny do mojego auta. Modliłem się tylko, aby to nie była prawda, oby
to nie był mój samochód. Nie mogłem uwierzyć, że prawdopodobnie przed chwilą
mówili o moim wypadku. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Dopiero teraz
dotarło do mnie, co tak naprawdę zrobiłem. Zniszczyłem całe swoje życie i życie
moich bliskich, tylko dlatego, że spieszyłem się do pracy. Byłem cholernie
głupi. Łzy zaczęły spływać coraz grubszymi strumieniami. Nie sądziłem, że duchy
potrafią płakać, nie to jednak było najważniejsze. Schowałem twarz w dłonie i
dałem upust emocją. Nawet nie wiem jak długo tak trwałem, ale w tamtym momencie
nie miało to dla mnie większego znaczenia. W pewnej chwili poczułem czyjeś
dłonie na moich plecach. Nie podniosłem głowy, aby spojrzeć, kto to. Było mi to
obojętne. Po prostu potrzebowałem się przytulić, a ta osoba mi to dała, bez
zbędnych pytań. Nie protestowałem, gdy kobiece ramiona owinęły się wokół mojej
talii. Nagle poczułem lekkie kołysanie, któremu na początku się opierałem, po
czasie jednak oddałem się w pełni dziewczynie i robiłem to, co ona chciała.
Byłem załamany i nie miałem zbytnio sił protestować. Jedyne, co przychodziło mi
z łatwością to płacz.
~*~
Siedziałem naprzeciwko Danielle. Nie
patrzyłem na nią. Za bardzo się wstydziłem, że nakryła mnie w takiej sytuacji,
że widziała, jak płaczę. Czułem się obnażony. Nie wiedziałem, co mam robić, co
powiedzieć. Czekałem, aż to ona zacznie. Dziewczyna liczyła pewnie na to samo. Niestety
nie miałem odwagi zrobić pierwszego kroku.
Podniosłem niepewnie wzrok. Spojrzałem na
brunetkę. Miała opuszczoną głowę tak, że loki zasłaniały jej całą twarz. Wyglądała
jakby nad czymś myślała. Niechciałem jej przeszkadzać. Powoli się podniosłem i
ruszyłem w stronę kuchni. Jednak niedane mi było tam dojść. Zatrzymał mnie
cichy łamiący się głos Danielle.
-Gdzie idziesz?
-Do kuchni.
Stałem przez chwilę oczekując odpowiedzi.
Jednak przez dłuższy czas jej nie otrzymywałem. Odwróciłem się i zrobiłem krok
w kierunku, który sobie obrałem.
-Ona tam jest?
Nie rozumiałem, o kogo jej chodziło.
Przecież nie znała Jasmin. O kogo zatem pytała?
-Nie rozumiem? Jaka ona?
Brunetka podniosła wzrok na mnie. Wyglądała
na rozgniewaną. Po chwili jednak jej mina złagodniała. Nie wiedziałem, co
chodzi jej po głowie. Byłem pewny, że nie było to nic normalnego.
-Ta ruda.
Zatkało mnie. Skąd ona wiedziała o Jasmin? Byłem
przerażony tą sytuacją, tym, co ona powiedziała. Ta dziewczyna doprowadzała
mnie do szaleństwa. Nigdy nie byłem pewien, czym mnie zaskoczy. Wiedziałem
tylko, że będzie mi trudno wyjść z danej sytuacji.
-Yyy… Skąd wiesz o Jasmin?
Wstała i zaczęła kierować się w moim
kierunku. W jej dotychczas spokojnych oczach pojawiło się coś, czego nie
potrafiłem wytłumaczyć. Przyspieszała kroku. Zacząłem się cofać. Nagle opadłą
na kolana i zaczęła szlochać.
-A więc to tak ma na imię?!- Krzyknęła.
Zrozumiałem, że wpada w szał. Postanowiłem odejść i zostawić ją samą ze sobą.
Wiedziałem jednak, że to może być niebezpieczne. Jednakże nic innego nie
przychodziło mi w tamtym momencie do głowy. Odwróciłem się i ruszyłem.- Gdzie
idziesz?!- Wrzasnęła za mną, poczym dodała już spokojniej.-Do niej? –Załkała.-
Nie zależy ci już na mnie?
Zatrzymałem
się. Słowa, które wypowiedziała obijały się w mojej głowie echem. Stałem przez
chwilę zastanawiając się, co zrobić. Pewna część mnie chciała zostać, przytulić
ją i powiedzieć wszystko. Jednak rozsądek podpowiadał mi, abym jak najszybciej
uciekał i nie oglądał się za siebie. Wiedziałem, że gdybym to zrobił nie
potrafiłbym odejść. Ruszyłem w stronę balkonu, gdzie ostatnio widziałem Jasmin.
To, że zostawiłem Danielle samą, nie
oznaczało, że się o nią nie martwiłem. Martwiłem się; i to cholernie mocno się
martwiłem. Byłem przerażony jej stanem, dlatego postanowiłem zostawić ją samą,
aby nie pogorszyć tego, co już i tak było nie do zrozumienia. Nie mam pojęcia
czy moja obecność tam by jej pomogła czy też nie. Słusznym dla mnie było
opuszczenie pomieszczenia, gdzie się znajdowała. Zaintrygowały mnie jej
ostatnie słowa. Dlaczego twierdziła, że mi na niej zależy? Czy za bardzo
okazywałem moje współczucie? Owszem przywiązałem się do niej, na początku też
sądziłem, że mi na niej zależy. Teraz jednak wiedziałem, że różni nas zbyt
wiele by cokolwiek między miało sens. Nie zależało mi na niej. To, co czułem,
gdy byłem z nią w jednym pokoju to tylko i wyłącznie strach przed jej
nieobliczalnością. Czasami chciałem wiedzieć, co chodzi jej po głowie, jednak,
gdy widziałem, co się z nią dzieje, gdy miałem tego pecha zobaczyć tę furie w
jej spojrzeniu, cieszyłem się, że nie mogę tego zrobić.
Przeszedłem przez drzwi na balkon bez ich
otwierania. Rudowłosa wciąż tam była. Usiadłem na swoje dawne miejsce.
Dziewczyna przeniosła swój wzrok, wcześniej utkwiony w widoku za balustradą, na
mnie. Była smutna, było to widać na pierwszy rzut oka.
-To ona tak krzyczała?- Słowa, które wyszły
z jej ust były tak ciche, że ledwo je usłyszałem.
-Tak.-Powiedziałem, poczym zatopiłem się w
rozmyślaniu. Zastanawiało mnie każde słowo, które wypowiedziała. Zwłaszcza to
skąd wiedziała o rudowłosej.- Jasmin czy ty rozmawiałaś już z Danielle? A może
widziała cię gdzieś przez przypadek?
Dziewczyna przez chwile się zastanawiała
poczym odpowiedziała.
-Nie. Nie rozmawiałam z nią. Jestem tu od
chwili, w której śpiewaliśmy. Pamiętasz? Przez prawie cały czas byłam z tobą.
–Zrobiła, krótka przerwą.-A dlaczego pytasz?
-Bo ona o tobie wie. Nie wiem skąd, skoro
nie miałaś z nią kontaktu, ale wie.- Westchnąłem.- Przeraża mnie to, co się tu
dzieje. Mam dość, ale wiem, że nie mogę się poddać, nie mogę jej zostawić
samej. Ona mnie potrzebuje.
Jasmin uklękła przede mną, położyła dłoń na
moim policzku i powiedziała.
-Calum ona cie wykończy. Nie widzisz, co już
z tobą zrobiła? Ciągle tylko ona i ona. Musisz myśleć o sobie.
-Może masz racje.
Trwaliśmy w tej pozycji patrząc sobie w
oczy. Nasze twarze zaczęły zbliżać się do siebie, gdy nagle na balkonie pojawił
się nieproszony gość.
----------------------------------------------------------
Hej
pingwinki.
Przepraszam,
że tak długo nie dodawałam tego rozdziału, ale zbytnio nie miałam czasu.
Tak,
btw. jak myślicie, kto im przeszkodził? Sama jestem strasznie ciekawa, jak
potoczy się dalsza akcja. Myślicie, że coś może połączyć Caluma i Jasmin? A
może jednak to Danielle przeciągnie go na swoją stronę?
No
cóż poczekamy zobaczymy :)
Mam
tylko nadzieję, że Calum nie narobi sobie kłopotów, których konsekwencje odbiją
się też na innych.
Kolejny
rozdział będzie dodany 9 stycznia. Tak na nowy rok.
Rozdział świetny. To ff ma w sobie niesamowity urok. Jestem bardzo ciekawa co tak na prawdę ukrywa Danielle. Prosiłabym Cię tylko o zmianę koloru tekstu bo przy tak małym kontraście żle się czyta. Mam nadzieję, że wkrótce więcej osób zainteresuje się tym ff, bo jest ono tego warte ;*
OdpowiedzUsuńCo skrywa Danielle się zastanawiam.Rozdział świetny <3 Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam @KateMartyna